Mam wrażenie, ze to najsłabsza część przygód komisarza Bernarda Grossa do tej pory, nadal jednak całkiem przyjemna lektura i przyzwoity kryminał.
Odnalezione w lesie kości zaprowadzą bohaterów do sprawy zagadkowego zaginięcia pary studentów sprzed szesnastu laty. Im głębiej „drapią” śledczy tym trudniej przedzierać się przez losy dwóch zwaśnionych rodzin.
Historia jest nieco rozwleczona i niepotrzebnie zagmatwana w kilku miejscach. Zakończenie jest dosyć zaskakujące, co uważam za plus.
Recenzja pochodzi od zaprzyjaźnionych fanek czytania z Read&Breath