Święta blisko, więc wielu klientów rozgląda się za rybami. Znaleźliśmy ciekawe zaproszenie do zakupu smacznej ryby. W jednym z marketów uwagę przyciągał produkt opisany jako „flondra paproszona”. Problem w tym, że autor etykiety najwyraźniej pomylił słowo „patroszona” z „paproszona”. Zamiast informacji o przygotowanej już do obróbki ryby, klient otrzymał opis sugerujący przypadkowe oprószenie czymś bliżej nieznanym. Sytuację dodatkowo komplikuje błąd ortograficzny, zamiast poprawnej formy „flądra” (z „ą”) widnieje zapis „flondra”. W efekcie jedna etykieta łączy w sobie kulinarną nieścisłość i językową wpadkę, które skutecznie budzi więcej ciekawości niż sam produkt. Czasem wystarczy jeden paproch i jedno zgubione „ą”, by promocja stała się lekcją ortografii…

