„Alarm” Antoniego Słonimskiego

  • “Alarm” powstał w 1940 roku,
  • Jest przykładem liryki apelu, rodzajem reportażu z bombardowanej Warszawy.
  • Główna ideą wiersza jest właśnie alarm,
  • Wiersz jest osnuty wokół autentycznych komunikatów radiowych, nadawanych podczas ataku na stolicę we wrześniu 1939 roku.
  • Przypomina autentyczne ostrzeżenie przed nalotem,
  • Utwór niezwykle ekspresyjny, dynamiczny,
  • Wiersz cechuje urywana, gorączkowa narracja, poprzez która poeta stara się pokazać tragiczną atmosferę pierwszych dni września  w okupowanej stolicy.
  • Grozę i przerażenie budzą nadciągające bombowce, odgłosy wybuchów pierwszych bomb, jęki syren.
  • W utworze ukazana jest sytuacja w mieście, w którym ogłoszono alarm przeciwlotniczy,
  • Jest to również apel, wezwanie do obrony Warszawy,
  • Stanowi protest przeciwko wojnie,
  • Ostrzega przed tragicznymi skutkami wojen.
  • W wierszu mamy jakby do czynienia z dwoma alarmami:
    • pierwszy , ten zapowiadany i odwoływany przez spikera,
    • drugi ogłasza sam poeta, którego odwołać się niestety nie da, ponieważ zagrożona jest stolica i Polska.
  • Składa się z sześciu różnej długości strof.
  • Różna jest też liczba sylab w poszczególnych wersach.
  • Wiersz powstał podczas wojennej tułaczki i przesłany z Londynu do kraju.
  • Był bardzo znany, recytowano go podczas wieczorów literackich, nadawano przez radio na Zachodzie.

Antoni Słonimski „Alarm”
„UWAGA! Uwaga! Przeszedł!
Koma trzy!”
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren – w oktawy
Opada – i wznosi się jęk:
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
To gdzieś dalej, nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszcze bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
„Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!”
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
Ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony – armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym „Marsylianki”!
Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!