Bohaterowie filmu „Pan Tadeusz” a ich literackie pierwowzory. Czy tak ich sobie wyobrażałeś?

Jest piękny, ciepły wieczór. Siedzę przed oknem i zapisuję moje spostrzeżenia na temat niedawno obejrzanego przeze mnie filmu. Nareszcie, po tak długim okresie oczekiwania na kinową wersje jednej z najwspanialszych książek, jaką jest „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, doczekałam się jej ekranizacji. Ludzie tłumnie zaczęli przybywać do kin, aby zobaczyć i porównać książkową wersję z filmową. Ja także zastanawiałam się, jak może zostać zinterpretowany ten utwór przez reżysera i scenarzystę. Nie mogłam wyobrazić sobie aktorów posługujących się trzynastozgłoskowcem. Chciałam przekonać się, czy aktorzy sprostają tak ciężkiemu zadaniu, jakim jest odegranie w sposób rzeczywisty roli literackich bohaterów.
Widziałam wiele filmów nakręcanych na podstawie książek, które często były szkolnymi lekturami, choćby „W pustyni i w puszczy”, „Nad Niemnem”, „Lalka” czy „Potop”. Każdy z nich miał swoje wady i zalety. Jedne mnie zauroczyły i zachwyciły, inne zaś rozczarowały. Niektóre z tych filmów oglądałam z prawdziwą przyjemnością, nawet po kilka razy, te zaś, które „nie umywały” się do książkowej wersji, odkładałam na samo dno szuflady, gdzie leżały moim zdaniem najbardziej nieudane ekranizacje. Nie chciałam, aby i ten film tam się znalazł. I tak też się nie stało, a to za sprawą m.in. znakomitej gry aktorów. Zaskoczyło mnie ich znakomite odegranie każdej z postaci występującej w „Panu Tadeuszu”. Byłam zdziwiona, że z bohaterów występujących tylko na kartach książki można zrobić prawdziwych, żywych, poruszających się, mających twarze. Wcześniej, czytając dzieło Mickiewicza, nie wyobrażałam sobie, jak też powinien wyglądać aktor grający którąś z postaci „Pana Tadeusza”. Moi bohaterowie byli bezosobowi, brakowało im ważnego elementu, którym było prawdziwe ciało z krwi i kości. Teraz natomiast zdobyli je. Każdy z aktorów odegrał swą rolę w sposób zgodny z interpretacją postaciową „Pana Tadeusza”. Wielkim plusem filmu było umieszczenie w obsadzie wielu znakomitych wykonawców. Dzięki temu powiększyła się znacznie liczba widzów. W roli Tadeusza chciałam zobaczyć kogoś o ciekawej osobowości, przyciągającego uwagę zarówno swoim wyglądem, jak i wewnętrznym magnetyzmem. I nie zawiodłam się. Młodego Soplicę zagrał przystojny aktor, Michał Żebrowski. Książkowy Tadeusz jest postacią dynamiczną, barwną i bardzo interesującą, i taką też stworzył Żebrowski. Nadał jej cechy prawdziwego, trochę zawadiackiego, młodego człowieka, który z prawdziwym sobie wdziękiem zdobywa kobiece serca, nie tylko bohaterek książki, ale i widzów. Aktor ukazał prawdziwego Tadeusza z jego zaletami i wadami.
Odpowiednie ruchy i mimika zawsze pasowały do danej chwili, w której aktor się znalazł. Raz melancholijny, innym razem łobuzerski wyraz tworzy pozwoliły uwierzyć, że bohater literacki i odtwórca tej postaci, to jedna osoba. Miłość, złość, smutek, radość, a więc cała gama uczuć bohatera została precyzyjnie ukazana przez wykonawcę. Takiego właśnie Tadeusza chciałam zobaczyć.
Kolejną postacią w „Panu Tadeuszu”, o której nikt nie mógłby zapomnieć jest Telimena. Roztacza ona wokół siebie czar kobiecości, powab ekstrawagancji oraz nieograniczoną zalotność. Jest ona kokietką, która kieruje się własnymi zasadami. W postać tę wcieliła się Grażyna Szapołowska; od pierwszej chwili zauroczyła mnie swą niepowtarzalną grą. Stała się doskonałą Telimeną. Flirty, zalotne spojrzenia, czarujące uśmieszki, tak naturalnie przez nią wykonywane pozwoliły mi uwierzyć, iż nikt inny, jak tylko ona, nadaje się do tej roli. Telimena powinna prowokować, zachęcać, kokietować i tak właśnie została odegrana przez aktorkę.


[SR]