Dzieje literackich kochanków, przedstaw ich funkcjonowanie na dowolnie wybranych przykładach piśmiennictwa polskiego i obcego

Przedmiotem mojego opracowania są dzieje literackich kochanków. Warto zaznaczyć, że nie sposób skategoryzować i wyróżnić wszystkich sposobów podejmowania tematu. Przywołując wybrane przykłady pary kochanków należy podkreślić, że uczucie łączące dwoje ludzi może być budujące lub niszczące, trudne i piękne. Potrafi dać radość i szczęście, ale potrafi też zrujnować człowiekowi życie, destrukcyjnie wpłynąć na jego osobowość, a nawet doprowadzić do śmierci.

Jako klucz mojej prezentacji wybrałam epoki i według nich pragnę przedstawić twórców i ich dzieła.

Już jeden z najstarszych zapisów myśli ludzkiej, Biblia, w Pieśni nad pieśniami (Pieśni Salomona) – przedstawia nam parę Oblubieńca i Oblubienicy (którzy nazywają się nawzajem Salomonem i Sulamitką) połączonych wielkim uczuciem. Księga składa się z sześciu pieśni, opisujących miłość  w  formie ich dialogu, komentowanego przez chór. W kolejnych pieśniach poznajemy poprzez wzajemne zapewnienia o miłości, rozwój bohaterów i  ich uczucia od przyjaźni do namiętności i rozterek małżeńskich.

Pieśń nad pieśniami uznawana jest za jedną z najbardziej niezwykłych ksiąg w kanonie biblijnym, gdyż nie ma w niej niemal żadnej wzmianki o Bogu czy religii. Odczytywana dosłownie jest po prostu lirycznym poematem miłosnym.

Kolejnym utworem, w którym odnajdujemy parę kochanków jest średniowieczny romans Tristan i Izolda. Ich dzieje słynne są po dziś dzień, chociaż nie jedyny to średniowieczny romans. Śledząc losy Tristana i Izoldy jesteśmy świadkami miłości urastającej do potęgi wielkiej siły – ponad zobowiązania, konwenanse, nawet wbrew sobie. Pamiętamy przecież, że Izolda miała zostać żoną króla Marka. Uczucie rodzi się „przez przypadek”, dzięki mocy czarodziejskiego napoju, który wspólnie wypili, a przeznaczony był dla Izoldy i króla Marka. Miłość spłynęła na nich nagle i właściwie wbrew ich woli. Przyniosła wielkie szczęście, objawiła sens życia, była ekstazą i spełnieniem, ale doprowadziła do nieszczęść.

W rzeczywistym średniowiecznym świecie miłość Izoldy byłaby dla Tristana  nieosiągalna. Ona przecież była panią, on jej wasalem, mógłby jedynie toczyć dla niej pojedynki czy świadczyć o jej urodzie, dlatego to uczucie mogło zaistnieć tylko dzięki eliksirowi. Prawda i szlachetność stała po stronie zakochanych, przeciwko nim była  ludzka zawiść[1],  podłość oraz prawo, dlatego życie kochanków stało się męczarnią i ciągłą tęsknotą związaną z poczuciem winy oraz wyrzutami sumienia. Tristan i Izolda to opowieść o miłości zaczarowanej i przeklętej, miłości prowadzącej do śmierci i mocniejszej niż śmierć, czego dowodem jest metafora drzewa (głogu) wyrastającego z ich wspólnego grobu.

Dyskusję nad wagą miłości podjął W. Szekspir w jednym z najpopularniejszych swoich dzieł – tragedii Romeo i Julia.

Szczególnie burzliwe uczucie połączyło bohaterów historycznej powieści H. Sienkiewicza Potop – Oleńkę Bilewiczówną i Andrzeja Kmicica.  Na początku utworu czytelnikowi wydaje się, że Kmicicowi nic do szczęścia nie brakuje – zdobył już sławę dobrego żołnierza i dowódcy, świetnie władał szablą, a na dodatek zakochał się – i to ze wzajemnością – w bogatej pannie, którą wybrali mu rodzice. Oleńka (wnuczka Herakliusza Bilewicza) odwzajemnia uczucia pewnego siebie młodzieńca. Niestety,  losy młodych komplikują się, przyczyną kłopotów okazał się charakter Andrzeja. Kmicic był porywczy i odważny do szaleństwa, a przy tym tak dumny i pewny siebie, że nie potrafił przyznać, że postąpił źle, urządzając pijatyki ze swymi kompanami. Na dodatek w zemście spalił wieś, czym ostatecznie naraził się Oleńce[2], którą nawet porwał, aby zmusić do małżeństwa. Popada w kolejne konflikty z otoczeniem, traci dobre imię, Oleńkę i przyjaciół. Po przegranym pojedynku z Wołodyjowskim miał szansę się zrehabilitować w oczach ukochanej i zmazać winy w służbie ojczyźnie u boku księcia Radziwiłła. Jednak Radziwiłł przeszedł na stronę Szwedów, a Kmicica zmusiła do pozostania przy zdrajcy zarówno złożona przysięga, jak i łatwowierność, bo uwierzył, że Radziwiłł ostatecznie uratuje ojczyznę.  Po rozmowie z księciem Bogusławem, gdy już przekonał się, że Radziwiłłowie kierują się tylko własnym interesem, przeszedł na stronę tych, którzy pozostali wierni królowi i pod przybranym nazwiskiem Babinicz wsławił się tyloma wielkimi czynami, że w końcu uzyskał przebaczenie i rękę Oleńki oraz szacunek miejscowej szlachty.

Kmicic kocha prostym, ale gorącym sercem i walczy o odwzajemnienie uczucia przez ukochaną, stara się zasłużyć na jej miłość i szacunek. W jego przypadku miłość jest motorem pozytywnych zmian i doprowadza do szczęśliwego finału.

Parę kochanków odnajdziemy w Lalce – B. Prusa.  Stanisław Wokulski jest już ponad czterdziestoletnim mężczyzną, kiedy zakochuje się w Izabeli Łęckiej. Wcześniej  życie doświadczyło go bardzo boleśnie, już jako młody chłopak pracował jako subiekt. Udało mu się zdać pomyślnie końcowe egzaminy w Szkole Przygotowawczej i dostać się do Szkoły Głównej, gdzie zaangażował się w działalność spiskową i organizację demonstracji religijno-patriotycznych. W końcu przerwał studia, walczył i trafił na Syberię[3]. Po powrocie do kraju nie ma nic, zaczyna od nowa i znów trafia do handlu. Z biedy i głodu „sprzedał się” Minclowej, pojmując ją za żonę. Stał się płatnym subiektem, a za pomocą pomnożenia dochodów chciał zrekompensować poniżający go fakt, że był na utrzymaniu żony. Na szczęście, w piątym roku małżeństwa pani Małgorzata zmarła, a następnie na jego drodze stanęła arystokratka – Łęcka. Dla niej stara się pomnożyć majątek, co udaje mu się podczas wojny bułgarsko-tureckiej.

Panna Izabela ma niewzruszone przeświadczenie, że jest niemal aniołem, wszystkie swe czyny uważa za wzniosłe, piękne i szlachetne, nigdy też nie zdobywa się nawet na cień samokrytyki. Tak naprawdę chce z życia wyciągnąć maksimum zdobyczy, jest egoistką, jej myśli nigdy nie przekraczają jej samej – gdy cieszy się lub smuci, modli lub daje jałmużnę – zawsze ona jest centralnym punktem. W takiej kobiecie Wokulski ulokował swe uczucia i powiedzmy od razu – gorzej wybrać nie mógł. W zasadzie wszystko ich dzieli, nic nie łączy. Wokulski dla niej to człowiek niższy, gdyż nie pochodzi ze sfery arystokratycznej, następnie niepociągający jako typ, gdyż nie należy do odpowiadającego jej fizjologicznie gatunku, wreszcie jako kupiec jest wcieleniem odpychającej prozy życia, dlatego miłość Wokulskiego musiała skończyć się katastrofą. Ale i życie Izabeli kończy się klęską – wstępuje do klasztoru, chociaż ten czyn jest całkowicie w jej stylu. Doznawszy „zawodów”, nie mogąc być królowa salonów,  chroni się w miejscu, w jej mniemaniu, najodpowiedniejszym, gdzie może dochować wierności ideałom swojego środowiska. Mamy tu do czynienia z uczuciem jednostronnym, które przełamało wszelkie bariery rzeczywistości – nie potrafiło tylko dotrzeć do panny Izabeli. Prus zastosował „schemat odwróconej miłości” – to znaczy takiej, gdzie w finale role się odwracają – i strona walcząca o uczucie odchodzi a ta druga – nagle pojmuje, że też kocha. Wokulski źle ulokował swe uczucia, trafił na kobietę – lalkę, która przywiodła go do zguby, a przecież inne kobiety, z którymi się bliżej stykał, z różnych względów były dla niego bardziej odpowiednie, mogły mu dać zarówno miłość, jak i szczęście, do tego zdolna była pani Wąsowska, a szczególnie pani Stawska. Historia Wokulskiego potwierdza, że miłość bywa ślepa i może niszczyć.

Maria Dąbrowska w powieści Noce i dnie[4] przypisała głównej bohaterce Barbarze aż dwa modele miłości. Ten pierwszy, uświęcony przez romantyczne mity i wspomnienia z młodości to oczywiście epizod z hrabią Józefem Tolibowskim i nenufarami.

Drugi – o wiele bardziej prozaiczny, ale trwalszy, pewniejszy i  napisany przez życie – to małżeństwo z Bogumiłem Niechcicem. W przypadku Barbary mrzonki, wyobrażenia nie do końca spełnionej młodzieńczej miłości przesłoniły jej rzeczywistość, niekiedy dezorganizując realne życie. Na wieczorku u Ładów Barbara poznała Bogumiła. Wyszła za niego za mąż, ale nie był to związek z miłości. Można traktować go jako ucieczkę przed staropanieństwem i próbę odwetu za zdradę Tolibowskiego. Pani Barbara przeżyła życie u boku swego męża – rodząc mu dzieci, pomagając w prowadzeniu gospodarstwa – marząc o eleganckim adoratorze z młodości, który ożenił się z inną. Wspomnienie o Tolibowskim towarzyszy jej w całym życiu spędzonym przy boku męża, którego uczucie wydaje jej się takie zwyczajne i  przyziemne. Odnosi się nawet wrażenie, że pani Barbara pielęgnuje  w sercu tę ranę, co pozwala jej mieć wieczne pretensje do męża przez skromne kilkadziesiąt lat. A jednak Bogumił trwał przy kapryśnej i często narzekającej żonie.  Wyrozumiały i cierpliwy, potrafił swym spokojem uciszyć każdą burzę. Barbara zajęta swymi refleksjami, marzeniami, zwrócona do wewnątrz nie doceniała  właściwie zalet tego miłego, ciepłego, dobrego człowieka (chociaż i on miał  wady – zdrada z Ksawusią Wojnarowską i Felicją).

Dąbrowska w opowieści o dziejach związku Barbary i Bogumiła – nie wolnego przecież od wspomnianych wcześniej nieporozumień i poczucia wzajemnego niespełnienia, a jednocześnie  trwałego i lojalnego – stworzyła  subtelną analizę kochanków połączonych złożoną miłością małżeńską.

Przywołane przeze mnie utwory, jak również historie przedstawionych kochanków, potwierdzają tezę, iż miłość  i dylematy z nią związane towarzyszą człowiekowi od zarania jego dziejów, co stanowi świadectwo jak ważnym jest ona doświadczeniem.

Może to być uczucie budujące lub niszczące, trudne i piękne. Potrafi dać radość i szczęście, ale potrafi też zrujnować człowiekowi życie, destrukcyjnie wpłynąć na jego osobowość, zabić. W wielu przypadkach decyduje o naszych poczynaniach w życiu. Człowiek, który kocha – dla miłości zrobi wiele, bo miłość potrafi skłonić ludzi do czynów, których w innych okolicznościach nie odważyliby się popełnić.

Podsumowując – miłość to najpiękniejsze uczucie jakiego może doświadczyć człowiek. To ona przesądza o wartości naszego życia, o jego sensie. Jest niezaprzeczalnie najbardziej poszukiwanym i pożądanym uczuciem.

[1] Garbaty karzeł Frocyn sługa diabła, nienawidzący tego, co piękne i dobre, słudzy Marka,  trędowaci.

[2] Chowa się w domu Oleńki, ta chroni go przed pościgiem. Jednak kiedy niebezpieczeństwo mija, wygania go i oznajmia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.

[3] Pobyt w niewoli spożytkował na badania naukowe, dzięki czemu zdobył uznanie w środowisku.

[4] Kanwą tej książki jest biografia (autobiografia) własnej rodziny M. Dąbrowskiej.