„Małe kina” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego

  • Wiersz z 1947 roku, dedykowany autorowi „Opowieści morskich”, Stanisławowi Marii Salińskiemu.
  • Pierwsza publikacja w „Przekroju”.
  • Utwór z gatunku liryki opisowo-refleksyjnej.
  • Składa się z 11 czterowersowych zwrotek.
  • Wersy liczą 6,7,8 sylab.
  • Występują rymy przeplatane, parzyste, mieszane.
  • Tematem jest sposób, lekarstwo na smutek, ale też pochwała niewielkich, przytulnych kin.
  • Podmiot liryczny to wielbiciel małych kin, dających poczucie bezpieczeństwa, przytulnych o gwarantujących niesamowitą podróż po świecie filmu.
  • Podmiotem jest osoba, „której źle minął dzień”.
  • Poeta wykorzystał motyw kina jako obszaru magicznego, stanowiącego odskocznię od prozy życia.
  • W mistrzowski sposób oddaje atmosferę małych kin.
  • Są też w utworze motywy magiczne i baśniowe (kasjerka, przypominająca baśniową księżniczkę, światło padające na ekran kojarzy się z zaczarowaną smugą, przewodniczka do miejsc czarodziejskich, złocista budka jak pałac królewny).
  • Poeta wykorzystał środki stylistyczne, między innymi epitety (np. „gaje kinowe”, „srebrzysta smuga”), metafory (np. „kino – gospoda ubogich), uosobienia (np. „śpiewa film”), porównania (np. „jak list miłosny w kopercie”).
  • Słowa „najlepsze te małe kina” pełnią funkcję refrenu.
  • Utwór jest płynny, śpiewny.

Najlepsze to małe kina
w rozterce i w udręce,
z krzesłami wyściełanymi
pluszem czerwonym jak serce.

Na dworze jeszcze widno,
a już się lampa kołysze
i cienie meandrem biegną
nad zwiastującym afiszem.

Chłopcy się drą wniebogłosy
w promieniach sztucznego świata,
sprzedają papierosy,
irysy i sznurowadła.

O, już się wieczór zaczyna!
Księżyc wyciąga ręce.
Najlepsze te małe kina
w rozterce i w udręce.

Kasjerka ma loki spadziste,
króluje w budce złocistej,
więc bierzesz bilet i wchodzisz
w ciemność, gdzie śpiewa film:

szeleszczą gaje kinowe,
nareszcie inne, palmowe,
a po chodniku bezkresnym
snuje się srebrny dym.

Jakże tu miło się wtulić,
deszcz, zawieruchę przeczekać
i nic, i nic nie mówić,
i trwać, i nie uciekać.

Srebrzysta struga płynie
przez umęczone serce
Drzemiesz w tym małym kinie
jak list miłosny w kopercie:

„Ty moje śliczne śliczności!
Znów się do łóżka sam kładę.
Na jakimż spotkam cię moście?
Twój Pluszowy niedźwiadek”.

Wychodzisz zatumaniony,
zasnuty, zakiniony,
przez wietrzna peryferie
wędrujesz i myślisz, że

najlepsze te małe kina,
gdzie wszystko się zapomina;
że to gospoda ubogich,
którym dzień spłynął źle.