„Mieszkał blisko, a ja go nie znałem”. List Tadeusza do przyjaciela w Wilnie o ojcu [charakterystyka] 

    Drogi przyjacielu!
Dawno nie miałem już od Ciebie żadnej wiadomości, a ciekaw jestem niezwykle, jak Ci się powodzi. Tymczasem jednak opowiem Ci, co u mnie działo się ostatnimi czasy.
Jak doskonale wiesz, zaraz po skończeniu nauki w Wilnie wyjechałem do rodzinnego domu, do Soplicowa. Wiele sobie po tym wyjeździe obiecywałem, gdyż czułem się już nieco zmęczony surowymi obyczajami, jakich musiałem do tej pory przestrzegać, a energia wprost we mnie kipiała. Przyznam też od razu, że nie rozczarowałem się ani trochę. Wyznam Ci w sekrecie, że poznałem wspaniałą dziewczynę, nadzwyczajnej urody i cudownego charakteru. Zakochałem się w niej szaleńczo! Na imię jej Zosia.
Jednak nie o moich sercowych przygodach chciałem Ci opowiedzieć, choć to temat wielce zajmujący. Zaszły bowiem pewne wypadki, niezwykle dla mnie wzruszające, choć zarazem smutne. Otóż spotkałem mojego ojca, którego do tej pory nie znałem! Niestety, los nie pozwolił nam porozmawiać ze sobą, tak jak rozmawiają ojciec z synem… Mój ojciec zmarł, postrzelony śmiertelnie. Niegdyś jeden strzał powodowany młodzieńczym porywem serca sprawił, że został okrzyknięty zdrajcą i wyklęty, teraz zaś sam zginął od kuli. Dodam jednak, że uratował życie innemu człowieku, dla którego kula była przeznaczona, więc w ten sposób wyrównał rachunek sumienia.
Najbardziej zdumiewające jest to, że nikt nie rozpoznał w księdzu Robaku, dawnego awanturnika i warchoła Jacka Soplicy. Nawet brat jego rodzony, Sędzia Soplica, niczego nie podejrzewał, dopóki mój ojciec sam mu nie wyjawił tajemnicy. Świadczy to o tym, jak głębokie zaszły w moim ojcu zmiany od czasu, gdy zasłynął w okolicy jako największy zawadiaka i zdobywca kobiecych serc.
Mój ojciec, chcąc odkupić swe winy, poświęcił się całkowicie działalności emisaryjnej na rzecz kraju. Czynił to, nie pragnąc sławy ani zaszczytów. Największym szczęściem napawały go czyny ważne, lecz takie, o których nie mówiło się głośno. Celem, któremu poświęcił się całkowicie, stało się przygotowanie szlachty polskiej na przyjęcie wojsk napoleońskich, które zapewne lada dzień wkroczą do kraju.
Sprawa niepodległości ojczyzny jest dla nas wszystkich najwyższej wagi, lecz niewielu ludzi poświęciło się jej z tak wielkim zaangażowaniem.
Sam nie mogę do dziś uwierzyć, że człowiek, który dawniej nie mógł spędzić dnia bez choćby jednej bójki czy pojedynku, mógł stać się później tak spokojny i pokorny. Ale pokora nie oznaczała uległości. Wciąż tkwiła w jego duszy wielka i niespożyta siła! Dawniej poważanie szlachty zdobywał za pomocą szabli, teraz osiągnął to samo siłą rozumu i hartem ducha.
Wybacz, jeśli zbyt wiele piszę o mym ojcu, ale myślę, że możesz zrozumieć moje wzruszenie i… żal. Żal, że nie mogłem stanąć przed nim i powiedzieć: „ojcze”. Spotkałem go wiele razy, lecz nie domyślałem się niczego. Tymczasem on przez cały czas dyskretnie kierował moim życiem, przyglądał mi się, jednak nie chciał wyjawić prawdy.
Napisz mi, co słychać u Ciebie, jak Ci się wiedzie po ukończeniu szkoły, czy zajmujesz się pisaniem. Zresztą mam nadzieję, że niedługo będę mógł przyjechać do Wilna, więc będziemy mogli się spotkać i powspominać stare, dobre czasy! 


Pozdrawiam Cię serdecznie,
Tadeusz
[ML]