„Obrazy” Jana Twardowskiego [komentarz]

„Zauważyłem, że jeżeli w kościele jest obraz Jezusa zmartwychwstałego, to bardzo rzadko ktoś się pod nim modli. Natomiast cała kolejka proszących  ustawia się przed ubiczowanym, ukrzyżowanym, umierającym, przed Jezusem  w stajni bez zastępczego mieszkania. Nawet święci omijają Zmartwychwstałego: Święty Jan od Krzyża, Pasjoniści – Zgromadzenie Męki Jezusa Chrystusa, Siostry Urszulanki Serca Jezusa Konającego. Misjonarze Krwi Chrystusa. Są co prawda Zmartwychwstańcy, ale ten polski Zakon powstał w czasie Wielkiej Emigracji i bardziej myślano wtedy p zmartwychwstaniu Polski niż o Panu Jezusie. Jeden Tomasz zaczął się modlić przed Jezusem zmartwychwstałym. Chrystus przyszedł do niego w chwale, wydawałoby się  – nieludzki. Jednak miał ślady ludzkich ran. Zaniósł do niego pamiątkę ludzkiego cierpienia, samotności, poniżenia. W niebie wszystko może wydawać się nieludzkie. Człowiek boi się, że zapomni o rodzinnych pamiątkach, psie, który za nim wył z żałości. Mitologia straszy kubkiem wody z rzeki zapomnienia i tym, że umarły po jej wypiciu nie będzie pamiętał ani o matce, ani o przyjaciołach. Jaką pociecha jest to, że Jezus zaniósł do nieba ludzkie rany i pamięć” (ks. Jan Twardowski).