- Wiersz jest lirycznym wyznaniem poety.
- Ma formę monologu.
- Liryczny wiersz składający się z 21 zwrotek.
- Odnaleźć w nim można potępienie fałszu, obłudy i pięknie brzmiących frazesów o miłości Ojczyzny.
- Niestety w nich – zamiast uczuć patriotycznych kryje się wyrachowanie i podłość w celu osiągania korzyści materialnych.
- Poeta rzadko wypowiada słowo Ojczyzna, bo chowa go głęboko w sercu.
- Odnajduj go w łanach dojrzałych zbóż, cichych mogiłach, ziemi bujnej i żyznej.
- Rozumie, że najwyższym moralnym obowiązkiem każdego Obywatela jest miłość ojczyzny i prostego uczciwego człowieka.
- W ostatnich strofach pojawiają się akcenty optymizmu i nadziei („Poranna nieci się zorza…”).
- Wzniosła treść wiersza zmienia nastrój i styl poety., początkowo jest osty w krytyce, piętnuje patos i obłudę, z goryczą mówi o rozbawionych tłumach w niewoli narodowej, kontrastowo i cichutko przedstawia ciche uwielbienie Ojczyzny i nadziei na obudzenie się narodowych mocy do walki.
- W wierszu mamy przykłady różnych postaw ludzi wobec ojczyzny.
- Ta właściwa nie potrzebuje krzykliwych frazesów i manifestacji, wyraża natomiast gotowość służenia krajowi i jego mieszkańcom, których autor nazywa braćmi i siostrami.
- Wiersz ma regularnną budowę stroficzną, rymy przeplatane, liczba sylab jest nieregularna.
Rzadko na moich wargach –
Niech dziś to warga ma wyzna
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna.
Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto Ją najgłośniej wypowie.
Widziałem, jak między ludźmi
Ten się urządza najtaniej,
Jak poklask zdobywa i rentę,
Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.
Widziałem, jak do Jej kolan –
Wstręt dotąd serce me czuje –
Z pokłonem się cisną i radą
Najpospolitsi szuje.
Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą, leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą.
Sztandary i proporczyki,
Przemowy i procesyje,
Oto jest treść Majestatu,
Który w niewielu żyje.
Więc się nie dziwcie – ktoś może
Choć milczkiem słuszność mi przyzna
Że na mych wargach tak rzadko
Jawi się wyraz: Ojczyzna.
Lecz brat mój najbliższy i siostra,
W tak czarnych żałobach ninie,
Ci wiedzą, że chowam tę świętość
W najgłębszej serca głębinie.
Ta siostra najbliższa i brat ten,
Wybrani spomiędzy rzeszy,
Ci znają drogi, którymi
Moja Wybrana spieszy.
Krwawnikiem zarosłe ich brzegi,
Łopianem i podbiałami:
Spieszę z Nią razem, topole
Ślą swe westchnienia za nami.
Przystajem na cichych mogiłach,
Słuchamy, azali z ich wnętrza
Jakiś się głos nie odezwie,
Jakaś nadzieja najświętsza.
Zboża się złocą dojrzałe,
A tam już widzimy żniwiarzy,
Ta dłoń swą na czoło mi kładzie
I razem o sprzętach marzy.
A potem, podniósłszy głowę,
Do dalszej wstając podróży,
Woła: „Miej radość w duszy,
Bo tylko radość nie nuży.
Podporą ci będzie i brzaskiem
Ta ziemia, tak bujna, tak żyzna,
Nią-ci ja jestem, na zawsze
Twa ukochana Ojczyzna”.
Jakiś złośliwy złoczyńca
Pszeniczne podpala stogi,
U bram się wije niebieskich
W rozpaczy człowiek ubogi.
Jakaś mordercza zaraza
Z głodem zawiera przymierze,
Na przepełnionych cmentarzach
Krzyże się wznoszą świeże.
Jakoweś głuche tętenty
Wskroś przeszywają powietrze,
Kłębią się gęste chmurzyska,
Czyjaż to ręka je zetrze?
Jakaś olbrzymia rzeka
Wezbrała krwią i rozlewa
W krąg purpurowe swe nurty,
Zabiera domy i drzewa.
Jakoweś idą pomruki –
Drży nie poznana puszcza,
Dęby się groźnie ozwały,
Cóż to za moc je poduszcza?
A nad tą dolą – niedolą
Poranna nieci się zorza,
Na pieśń mą Ojczyzny pełną,
Spływa promienność jej boża.
W mej pieśni, bogatej czy biednej
Przyzna mi ktoś lub nie przyzna
Żyje, tak rzadka na wargach,
Moja najdroższa Ojczyzna.