W rytmie disco polo

W Rio de Janeiro trwa ognisty, bajeczny karnawał, świat świętuje nowy rok, a czym żyje Polska w tym gorącym okresie? Jak się okazuje nie samym jadłem. Wystarczy tylko w sobotni wieczór odwiedzić dyskoteki na obrzeżach miast, miasteczek lub po prostu wiejskie remizy. Rozbrzmiewają tam radosne przeboje polskich zespołów: Bayer Full, Boys czy Shazzy, a bezpłatne autokary nieustannie dowożą balowiczów. Na dokładkę wygłodniałym fanom disco polo, następnego dnia weekendu, telewizja serwuje szereg programów dotyczących tejże muzyki.
Aby naocznie przekonać się, jak wygląda wieczór z disco polo, udałam się na imprezę do jednej z podbielskich miejscowości. Nieodłącznym atrybutem dość marnie wystrojonej sali był barek obficie zaopatrzony w alkohol i oczywiście balowicze.
Panowie wyglądali mniej więcej tak samo – ubrani w podróbki markowych dresów lub koszule, spodnie „na kant” i mokasyny.
Wypada jeszcze dodać, że nieodłącznym atrybutem „modnego” pana był telefon komórkowy, wyeksponowany na widocznym miejscu, czyli za paskiem spodni.
Fanki disco polo prześcigały się w oryginalności kreacji, a i tak wszystkie były ubrane niemal identycznie – w ciuszki koloru jaskrawego i fosforyzującego z bazaru rodem.
Widać było, że obca im jest twórczość Miłosza czy Herberta, dlatego trafiają bezbłędnie do ich serca słowa proste, rubaszne, nierzadko graniczące z wulgaryzmem („Bara, bara (…) jeśli masz ochotę, daj mi znak (…)”).
Tak, tak. Podrygujący w telewizji wykonawcy disco polo, często totalni muzyczni analfabeci, opierający swą twórczość na czterech funkcjach, generalnie gustują w tekstach o dwóch tematykach: biesiadnej – tu wszyscy się kochają, jest „wolność i swoboda”, a wódka leje się litrami oraz sentymentalnej, której teksty mówią o tym, że „ja cię kocham, ty mnie nie” lub wykorzystują bardziej optymistyczny wariant – „Ja cię kocham, ty mnie też”.
Jednak obywatele słyszący, że „wszyscy Polacy to jedna rodzina” zdają się nie dostrzegać, iż wszystkie piosenki oparte są na podobnych, nieskomplikowanych schematach. Dla nich muzyka disco polo to po prostu sama radość życia.
Ale powracając na „nasze podwórko”, czyli środowisko szkolne, a bliżej – do II Liceum Ogólnokształcącego im. Emilii Plater w Białej Podlaskiej, możemy posłuchać muzyki dobiegającej z głośników zamontowanych na szkolnych korytarzach. To nic innego jak disco polo! Na niejednej przerwie szkolny radiowęzeł – a raczej ludzie nim kierujący – serwują braci uczniowskiej, i nie tylko, radosne rytmy z lirycznym głosikiem śpiewającym coś w stylu: „Jak się masz, kochanie”.
Sądzę, że najlepiej poznaje się ludzi, kiedy posłucha się piosenek, jakich słuchają, poczyta książki, jakie czytają. Cudzoziemiec, który wybiera się do Polski, chyba więcej dowiedziałby się o Polakach włączając kasetę z disco polo niż płytę Chopina…
Lecz teraz ludzie wybierają sami. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że większość obywateli naszego kraju to mieszkańcy miasteczek i wsi – masowi odbiorcy disco polo, do których nie dociera kultura wysoka, której odbiór wymaga pewnego przygotowania. A wiejska szkoła go przypuszczalnie nie daje. Pozostaje im więc muzyka łatwa, lekka i przyjemna, nie skłaniająca do głębszych refleksji.
Jeśli ludzie chcą się bawić przy takiej, a nie innej muzyce, i sprawia im to przyjemność, to niech to robią. W końcu to tylko muzyka, a z powodu odmiennego gustu nie należy wszak nikogo dyskryminować.
[KP]