„Ballada o trzęsących się portkach” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego

  • Utwór pochodzi  z 1953 roku.
  • Jest balladą  (sam tytuł na to wskazuje).
  • Składa sie z 16 strof, różnej długości.
  • Tematem wiersza jest kompromis.
  • Wiersz o parze drżących portek, które kompromitują tchórzliwego bohatera.
  • Tytuł odnosi się do portek, ale bohaterem jest ich właściciel.
  • Jest to mężczyzna wyjątkowo bojaźliwy, cały czas drży ze strachu.
  • Poeta  w sposób karykaturalny przedstawił bohatera, jest to człowiek uległy i bezwolny.
  • Utwór ma charakter satyryczny, ironiczny, prześmiewczy, aluzyjny i mocno związany był z ówczesna sytuacja społeczno-polityczną.
  • Ma charakter uniwersalny i ponadczasowy, bez problemu można go uznać za ilustrację  ludzi współczesnych.
  • Morał został zawarty w ostatnich wersach i jest to złota myśl warta zapamiętania.
  • Poeta wykorzystał język codzienny, potoczny, wplatając wyrazy stylizowane na gwarę lub mówienie środowiskowe, sa też silne ironiczne zdrobnienia i neologizmy.

Posłuchajcie, o dziatki,
bardzo ślicznej balladki:

Był sobie pewien pan,
na twarzy kwaśny i wklęsły,
miał portek z piętnaście par
(a może szesnaście)
i wszystkie mu się trzęsły:

włoży szare: jak w febrze;
włoży granatowe: też;
od ślubu: jeszcze lepsze!
marengo: wzdłuż i wszerz.

Krótko mówiąc, w którekolwiek portki
kończyny dolne wtykał,
to trzęsły mu się one
jak nie przymierzając osika.

w ten sposób, przez trzęsienie,
pan żywot miał bardzo lichy,
bo wszędzie, gdzie wszedł, zdziwienie,
a potem śmichy i chichy.

W końcu babcia czy ciocia,
już nie pamiętam kto,
powiedziała do tego pana:
„Chłopcze, ty uschniesz, bo

nad portek sprawą przedziwną
wylałeś trzy morza łez,
a znowu nie jest tak zimno,
więc spróbuj chodzić bez.

Toć są materiały urocze.
Toć są, kochanie. Toć.
Ty kup sobie jakiś szlafroczek
i w tym szlafroczku chodź;

lub od razu na zadek
kup sobie spódnic troszkę,
a na wszelki wypadek
parasolkę. I broszkę;

też innych rzeczy mnóstwo,
kociackie ochędóstwo,

rzęsy z drutu, najlony –
i już będziesz urządzony,
a wąsy sobie wyskub.
I tak wyglądasz jak biskup”.

Kupił pan sobie szlafroczek,
chodził w szlafroczku roczek,
ale tylko w ciemności,
bo i szlafrok trząsł mu się cości;

a portki schowane w kredensie
też się nie zrzekły tych trzęsień;
trzęsło się całe mieszkanko,
kanapy i futryny,
bo to był dom melancho i bardzo cyko ryjny.

Tutaj się kończy ballada
o portkach się trzęsących,
z ballndy morał gada,
morał następujący.

GDY WIEJE WIATR HISTORII,
LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM
ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST
TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM.