Z teatrem za pan brat

Wspomnienia – te dopiero mają wartość, dlatego wracam do przeszłości, kiedy opisywałam jedną ze swych fantastycznych klas, choć tak naprawdę wszystkie były niezwykłe. Ma się to szczęście do niezwykłych ludzi. Przytaczam w tym miejscu mój artykuł, który ukazał się w „Polonistyce” (w całości), w nr  9, w 1995 roku (jak ten czas umyka!),może niektórzy odnajdą też swoje wspomnienia…

Kocham teatr i staram się zarazić tą sympatią także moich uczniów, a nawet rodziców. Uważam bowiem, że rozbudzenie zainteresowań kulturalnych jest przede wszystkim naszym nauczycielskim obowiązkiem. Rodzice nie zawsze mogą i chcą zajmować się tą dziedziną rozwoju swych dzieci. A może nikt wcześniej nie próbował ich zbliżyć do sztuki i teatru?

Kiedy zaczynam pracę z nowym zespołem, staram się przede wszystkim poznać zainteresowania moich dzieciaków. Nie odbiegają one najczęściej od stereotypu – na początku film i to na kasetach wideo, miernej wartości i jakości, później dopiero pojawia się książka. O teatrze najczęściej nikt nie wspomina. Pierwsze próby rozmów o teatrze kończą się stwierdzeniem – ja nie lubię teatru. Z uzasadnieniem bywa już gorzej, a odpowiedź na pytanie o liczbę obejrzanych spektakli bywa szokująca. Często jest jeden, dwa i to podczas zbiorowych wyjść.

Tak też było z moim obecnym zespołem. Drogą prób i doświadczeń zaczęłam swoją pracę zdobywania uczniów dla teatru. Już jakiś czas temu „wyłamałam się” ze szkolnych wyjść teatralnych. Uważam bowiem, że czynią więcej złego niż dobrego.

Do „pierwszej” wizyty w teatrze przygotowuję uczniów szczególnie starannie. Śledząc repertuar naszego teatru  (Teatru im S. Żeromskiego w Kielcach) wybieram sztukę na „możliwości” dzieci, uczulam je na odpowiedni strój, zachowanie, przybliżam sylwetkę autora, tematykę i muszę przyznać, że najczęściej urasta to  do rangi „klasowego święta”.  Ponieważ spektakl odbywa się w godzinach wieczornych proponuje uczestnictwo także rodzicom. Zamiast odbierać dzieci przed teatrem, niektórzy dają się skusić i są później bardzo wdzięczni.

Znalazłam w jednej klasie (34.osobowej) bratnie dusze i stworzyliśmy klasowy kabaret. Nazwaliśmy go „NA JEDNEJ NODZE”, bo nie wszystko nam się udaje. Wykorzystuję przede wszystkim temperament i predyspozycje dzieciaków, choć to one same wyszukują teksty lub po prostu je piszą. Rokrocznie uczestniczymy w konkursie organizowanym przez Towarzystwo Teatralne pod hasłem „Bliżej teatru”, kilkakrotnie zdobyliśmy już nagrody. To zdopingowało uczniów do jeszcze większego wysiłku. Właśnie z ich  inicjatywy zorganizowaliśmy  Szkolne Warsztaty Teatralne „Pokochaj teatr” i postanowiliśmy prowadzić je cyklicznie.

Cieszy fakt, że grupa stale się powiększa, inicjuje wiele nowych akcji, systematycznie uczestniczy w spektaklach teatralnych, konkursach. Ostatnim osiągnięciem jest zdobycie tytułu „Mistrza humoru” za program Gdyby anioły chodziły do szkoły…  ma przeglądzie kabaretów. Myślę, że raz rozbudzone zainteresowania nie znikną,kiedy moi wychowankowie opuszczą mury szkoły.