Burza [fr. „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza]

  • Poeta przedstawił własny poetycki obraz burzy.
  • Nagromadził wiele środków artystycznych, dlatego obraz jest niezwykle dynamiczny.
  • Mickiewicz opisał kilka etapów nadchodzącej burzy.
  • Tak stworzony obraz świadczy o wielkiej wrażliwości (słuchowej i wzrokowej) poety.
  • Bogactwo środków artystycznych- przykłady:
    • epitety:
      • wielkie, jasne,
      • okrągłe traw przekosy
      • kędziory snopów
      • długim warkoczem
      • niezmierne słońce

       

    • porównania:
      • krople dżdżyste jak grady ziarniste
      • wicher trzeci wdarł się z roli jak słup czarnoziemu
      • wicher jak ruchoma piramida toczy
      • deszcz pluszczy jak z sita
      • krople zlały się razem, to jak proste struny
    • Ożywienia, animizacje:
      • Ziemia świeci ponuro, żółtawo-czerwona
      • chmura wyławia resztki światła
      • piasek sypie
      • wichry uderzyły
      • rykły pioruny
    • Uosobienia, personifikacje:
      • wiatry wyją, upadają na rolę, tarzają się, ryją, rwą skiby
      • piasek sypie gwiazdom w oczy
      • wichry ryknęły
      • grom zaśnie, wzbudzi się, ryknie
    • Onomatopeje, dźwiękonaśladowcze wyrazy:
      • ozłocona ziemia
      • krople dżdżyste
      • prześwisnęło
      • świszczą
      • szumi

 

Na zachód jeszcze ozłocona
Ziemia świeci ponuro, żółtawo-czerwona;
Już chmura, roztaczając cienie na kształt sieci,
Wyławia resztki światła, a za słońcem leci,
Jak gdyby je pochwycić chciała przed zachodem.
Kilka wichrów raz po raz prześwisnęło spodem,
Jeden za drugim lecą, miecąc krople dżdżyste,
Wielkie, jasne, okrągłe, jak grady ziarniste.
Nagle wichry zwarły się, porwały się wpoły,
Borykają się, kręcą, świszczącymi koły
Krążą po stawach, mącą do dna wody w stawach;
Wpadli na łąki, świszczą po łozach i trawach,
Pryskają łóz gałęzie, lecą traw przekosy
Na wiatr, jako garściami wyrywane włosy,
Zmieszane z kędziorami snopów; wiatry wyją,
Upadają na rolę, tarzają się, ryją,
Rwą skiby, robią otwór wichrowi trzeciemu,
Który wydarł się z roli jak słup czarnoziemu,
Wznosi się, jak ruchoma piramida toczy,
Łbem grunt wierci, z nóg piasek sypie gwiazdom w oczy,
Co krok wszerz wydyma się, roztwiera ku górze
I ogromną swą trąbą otrębuje burzę.
Aż z całym tym chaosem wody i kurzawy,
Słomy, liścia, gałęzi, wydartej murawy,
Wichry w las uderzyły i po głębiach puszczy
Ryknęły jak niedźwiedzie.
A już deszcz wciąż pluszczy,
Jak z sita, w gęstych kroplach; wtem rykły pioruny,
Krople zlały się razem; to jak proste struny
Długim warkoczem wiążą niebiosa do ziemi,
To jak z wiader buchają warstami całemi.
Już zakryły się całkiem niebiosa i ziemia,
Noc je z burzą od nocy czarniejszą zaciemnia.
Czasem widnokrąg pęka od końca do końca,
I anioł burzy na kształt niezmiernego słońca
Rozświeci twarz, i znowu, okryty całunem,
Uciekł w niebo i drzwi chmur zatrzasnął piorunem.
Znowu wzmaga się burza, ulewa nawalna
I ciemność gruba, gęsta, prawie dotykalna.
Znowu deszcz ciszej szumi, grom na chwilę uśnie;
Znowu wzbudzi się, ryknie i znów wodą chluśnie.
Aż się uspokoiło wszystko; tylko drzewa
Szumią około domu i szmerze ulewa