„Chwila w Troi” Wisławy Szymborskiej

  • Wiersz z gatunku liryki refleksyjno-filozoficznej.
  • Składa się z wielu zwrotek  (14) różnej długości.
  • Są wśród nich dystychy, tercyny, strofy czterowersowe.
  • Brak jest rymów.
  • Tematem wiersza jest dorastanie, dojrzewanie.
  • Bohaterki utworu to male dziewczynki.
  • Przypominają wyglądem wiele dzieci w tym wieku (chude, piegowate, podobne do mamusi i tatusia).
  • Wiersz nawiązuje do mitu o pięknej Helenie i krwawej wojnie trojańskiej.
  • Składa się z kilku odmiennych treściowo części.
  • Chwila w Troi zmienia je zupełnie, przeobrażają sie bowiem w piękne Heleny.
  • Są piękne, bardzo ładnie ubrane i świadome swej urody, duma ich rozpiera z faktu, że stały się przedmiotem pożądania wielu mężczyzn, ktorzy bija się o nie, a one są niewzruszone.
  • Ta walka je cieszy, widzą swa wyjątkowość.
  • Motyw porwania jest  symbolem marzeń dorastających dziewcząt,  pragnieniem miłości, budzącej sie kobiecości.
  • Szymborska potraktowała te marzenia jak fantazje, okraszając je humorem i ironią, wie, rozumie, że stanowią odskocznie od szarej rzeczywistości.
  • Utwór pełen jest przenośni, np. „Wstę­pu­ją po królewskich schodach w szumie podziwu i długiego tre­nu”, „ręce za­ła­mu­ją w upa­ja­ją­cym ob­rzę­dzie obłudy” .

Małe dziew­czyn­ki
Chude i bez wia­ry,
że piegi znikną z policzków,

nie zwra­ca­ją­ce niczyjej uwagi,
cho­dzą­ce po powiekach świata,

podobne do ta­tu­sia albo do mamusi
szczerze tym prze­ra­żo­ne,

znad talerza
znad książki
sprzed lustra
po­ry­wa­ne bywają do Troi.

W wielkich szatniach okamgnienia
prze­obra­ża­ją się w piękne He­le­ny.

Wstę­pu­ją po królewskich schodach
w szumie podziwu i długiego tre­nu.

Czują się lekkie. Wiedzą, że
piękność to wy­po­czy­nek,
że mowa sensu ust nabiera,
a gesty rzeźbią się same
w od­niech­ce­niu natchnionym.

Twarzyczki ich,
warte odprawy posłów,
dumnie sterczą na szyjach
godnych ob­lę­że­nia.

Bru­ne­ci z filmów,
bracia ko­le­ża­nek,
nauczyciel rysunków,
ach, polegną wszyscy.

Małe dziew­czyn­ki
z wieży uśmiechu
patrzą na katastrofę.

Małe dziew­czyn­ki
ręce za­ła­mu­ją
w upa­ja­ją­cym ob­rzę­dzie obłudy.

Małe dziew­czyn­ki
na tle spu­sto­sze­nia
w diademie pło­ną­ce­go miasta
z kol­czy­ka­mi lamentu po­wszech­ne­go w uszach.

Bla­de i bez jednej łzy.
Syte wi­do­ku. Try­um­fal­ne.
Za­smu­co­ne tym tylko,
że trzeba powrócić.

Małe dziew­czyn­ki
po­wra­ca­ją­ce.