„Elegia miasteczek żydowskich” Antoniego Słonimskiego

  • Wiersz  z cyklu utworów poruszających tematykę żydowską.
  • Stanowi pewnego rodzaju rozliczeniem  z czasami okrucieństwa, ludobójstwa II wojny światowej.
  • Był to czas analizy i refleksji nad czynami człowieka wobec bliźniego „Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
  • Istotne jest pytanie jak to było możliwe? Jak to się stało, że wspólna historia wielu ludów nie znaczyła nic.
  • Słonimskiemu jest wyjątkowo trudno, sam bowiem ma korzenie żydowskie, a czas okupacji spędził na emigracji (Londyn, Paryż), by do ojczyzny powrócić w 1951 roku.
  • Wiersz jest wyrazem smutku, żalu , poruszenia unicestwieniem milionów ludzi.
  • Ton wiersza jest dostosowany do gatunku – elegii, pieśni sytuowanej blisko trenowi.
  • Przypomina rodzaj skargi, rozdrapywania ran.
  • Używa bezosobowych form czasowników,  nie wskazując konkretnie oprawców.
  • Smutna to prawda, bowiem okupacja i polityka hitlerowska zniszczyła takie miasteczka, jak Hrubieszów, Karczew, Brody, Falenicę („znikły resztki ostatnie”).
  • Sytuację tę podkreślają epitety.
  • Poeta idealizuje przeszłość, tęskniąc niejako za urokiem tych miasteczek, ich niezwykłością i tajemniczą aurą.
  • Ubolewa, że brak tych miasteczek to niemożność współistnienia ludzi różnych kultur i religii, to zaprzepaszczenie idei tolerancji.
  • Wiersz jest stroficzny (6 czterowersowych strof),

Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek,
W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.

Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
I wapnem sinym czysto wybielono ściany
Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.

Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy,
Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala,
Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy,
Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagalla.

Te księżyce nad inną już chodzą planetą,
Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym.
Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.

Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
Gdzie starzy Żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali święte mury Jeruzalem.

Nie ma już tych miasteczek, przeminęły cieniem,
I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa,
Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa
Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.