„Nasze serca chciałyby być proste”, Julia Hartwig [analiza wiersza]

Analiza wiersza:

Julia Hartwig, Nasze serca chciałyby być proste

 

Refleksje na temat przyrody i jej roli w życiu człowieka możemy znaleźć w wielu utworach literackich. Natura często przedstawiona jest jako czynnik determinujący różne zachowania albo myśli ludzi. Przyroda może pomagać człowiekowi, być jego domem, miejscem relaksu i wyciszenia lub działać na jego niekorzyść. W Biblii, szczególnie przed utratą Edenu, ludzie żyją z naturą w wyjątkowej przyjaźni. Mogą żywić się owocami roślin i podziwiać piękno Bożego dzieła. Stwórca nakazał ludziom dbać o przyrodę, czynić sobie ziemię poddaną. Jednakże kiedy Adam i Ewa postąpili wbrew Jego woli, zostali wygnani z Raju, a natura w jednej chwili zmieniła się dla nich w prawdziwy obóz przetrwania, w którym trzeba walczyć o życie każdego dnia i stawiać czoła na przykład śmiercionośnym żywiołom. Natura służy więc niekiedy także jako narzędzie kary.

W wierszu Julii Hartwig „Nasze serca chciałyby być proste” natura była „pociechą” podmiotu lirycznego – zwraca tu uwagę użycie formy czasu przeszłego czasownika, co może oznaczać, że poetka wspomina świat, którego już nie ma.   Przyroda stanowiła schronienie przed współczesnym światem. Światem, w którym nie ma miejsca na odpoczynek i wyciszenie się. Była azylem osoby mówiącej w wierszu. Podobny obraz przyrody ukazany został w wielu sielankach. Na przykład „Pieśń świętojańska o Sobótce” Jana Kochanowskiego opowiada o urokach wiejskiego życia, w którym człowiek jest zależny od przyrody. Podmiot liryczny, którego można utożsamić z samym Kochanowskim, chwali życie wiejskie, czerpie z niego radość i docenia wszystko to, co daje mu natura. Człowiek żyjący na wsi, w zgodzie z naturą, jest samowystarczalny i przede wszystkim wolny. Nie musi zabiegać o zaszczyty, bogacić się, aby utrzymać zdobytą pozycję.

W wierszu Julii Hartwig podmiot liryczny wyznaje, że natura „kusiła” go i „wabiła”. Zatem odpoczynek wśród przyrody był jedynie miłą, ale niestety chwilową odskocznią od codziennych obowiązków, do których i tak trzeba wrócić. Podmiot liryczny zachwyca się harmonią procesów biologicznych, np. występowaniem po sobie cyklicznie pór roku. Tylko w przyrodzie możliwy jest ciągle „powrót kwitnienia” i „odnawiająca się siła jesieni”. Można tu znów przywołać Jana Kochanowskiego, który w „Pieśni II” radował się powrotem wiosny po długich miesiącach zimy. Budząca się na nowo do życia natura wpływa pozytywnie na nastrój obserwującego ją człowieka, któremu „serce roście patrząc na te czasy”.

Podmiot liryczny w wierszu Julii Hartwig pamięta też jednak o tym, że natura potrafi być groźna, ale może tym bardziej nas pociąga – tak jak lubimy czytać baśnie, w których sceny okrucieństwa (wielu bohaterów doznaje przecież zła, zanim zwycięży dobro) mieszają się z cudownymi. Na dodatek znaki przyrody „poruszają w nas to co najdawniejsze”. Być może obcowanie z przyrodą budzi w nas jakieś atawistyczne odruchy, a może po prostu dzięki naturze możemy przywołać własne wspomnienia. Szczególnie piękne opisy przyrody pochodzą przecież z utworu, w którym autor chciał ocalić od zapomnienia swój kraj lat dziecinnych. Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” – bo o tym utworze mowa – wręcz idealizuje przyrodę litewską, bo bardzo za nią tęskni. Mocno też podkreśla związek natury z człowiekiem, który podporządkowuje jej swoje obyczaje i codzienny rytm życia. Przyroda ma również wpływ na uczucia i emocje bohaterów. Pejzaż litewski, bogaty w zielone pagórki i wielobarwną roślinność, opisany przez poetę za pomocą licznych przenośni, epitetów i porównań, jest źródłem ogromnej dumy bohatera z własnego kraju. Dla takiej ziemi warto żyć, warto też za nią umierać.

Niestety świat dzikiej przyrody odchodzi w przeszłość, o czym ciągle poetka przypomina, konsekwentnie używając czasowników w czasie przeszłym. Człowiek zbudował wielkie miasta, w których jeszcze próbowały żyć zwierzęta – „trwały żabie królestwa w przyrzecznych kałużach”, a sroki budowały gniazda na czubkach topoli rosnących pomiędzy kamienicami. Świat zwierząt, naszych braci mniejszych, jak mówił św. Franciszek, ciągle radował oczy człowieka, ale musiał opuścić swe siedliska, nie mogąc konkurować z ludzkim postępem cywilizacyjnym. To człowiek naruszył tyle razy opiewaną w sztuce harmonię z naturą – stał się dla niej śmiertelnym zagrożeniem. Motyw przegrywającej z człowiekiem przyrody ciągle pojawia się w twórczości Julii Hartwig. W wierszu pt. „Komunikat” podmiot liryczny skarży się, że tuż pod jego oknami  „bank buduje wieżowiec”. Już nawet z daleka nie będzie można obserwować nieba, gałęzi drzew pełnych liści – zastąpi je „martwa twarz betonu”. W dzisiejszym świecie widać jedynie „zamurowany horyzont”. Wszystkie użyte w utworze epitety podkreślają, że człowiek zamienił kolorowy, tętniący życiem świat przyrody – w jakiś betonowy, sztuczny twór.

Tymczasem, jak głosi tytuł omawianego wiersza Julii Hartwig: „nasze serca chciałyby być proste”, co oznacza, że podświadomie tęsknimy za dawnym porządkiem rzeczy, kiedy umieliśmy żyć zgodnie z rytmem przyrody. Niestety te czasy przeminęły bądź właśnie jesteśmy świadkami ich końca – poetka nie używa form czasu teraźniejszego, ale od razu przechodzi do czasu przyszłego. Zapowiada, że wkrótce już tylko w opowieściach, jak w baśniach czy mitach, zachowa się wspomnienie o bogactwie natury, a także o naszym dawnym stylu życia – kiedy to potrafiliśmy zauważać piękno przyrody, bo nigdzie się nie spieszyliśmy.

Według mnie utwór „Nasze serca chciałyby być proste” zawiera nie tyko rozważania na temat przyrody, ale też ważne refleksje o współczesnym świecie. Stanowi swego rodzaju przestrogę. Człowiek nie jest w stanie żyć bez natury i stawia się w sytuacji paradoksalnej, bo przyczynia się do niszczenia świata, którego jest częścią. Wiersz przypomina o doskonałości i pięknie natury, jej istotnej roli w naszym życiu, ale nie daje niestety nadziei, że człowiek zrozumie, jaką krzywdę wyrządza zarówno przyrodzie, jak i sobie. Podmiot liryczny bezsilnie obserwuje świat, który odchodzi w przeszłość. Może to kara za to, że niszczymy ziemię, choć mieliśmy tylko „czynić ją sobie poddaną”.

Autor: Marcel