Opowiadanie z motywem rozbitka

Opowiadanie z motywem rozbitka

Kuba pływał jachtem, z przyjaciółmi, po Bałtyku, w zasadzie dość blisko lądu. Pogoda była cudowna i nic nie zapowiadało jej zmiany oraz trudnych do zrozumienia wydarzeń, które nastąpiły później. Dopiero po kilku godzinach chłopcy zauważyli coraz większe fale i postanowili skierować jacht w stronę półwyspu helskiego.

A robiło się coraz ciemniej, dlatego niepokój malował się na twarzach wszystkich uczestników rejsu. Z niepokojem spoglądali w stronę lądu, który teraz przybliżał się niezwykle wolno. Coraz wyraźniej pojawiały się budynki, gdy nagle bardzo silny poryw wiatru przewrócił malutki jacht.

Wszyscy znaleźli się w wodzie, trochę przerażeni, bo fale były niezwykle wysokie. Kuba krzyczał do przyjaciół, by się trzymali. Na szczęście wszyscy mieli założone kapoki, zmniejszając w ten sposób niebezpieczeństwo utonięcia.

Kuba rozpaczliwie próbował dopłynąć do brzegu. W pewnej chwili poczuł piasek i znalazł się na nieznanej plaży. Głęboko oddychał z ulgą. Tak cieszył się, że ma grunt pod nogami. Zasnął.

Wydawało mu się, że  spał jedynie chwilę, kiedy obudziło go słońce. Usiadł i rozejrzał się wokoło. Nie znał tego miejsca, zaczął biegać wokół próbując zebrać myśli. Ruszył w kierunku widocznego cypla, a po kilku godzinach przekonał się, że jest na malutkiej, bezludnej wyspie. Usiadł zmartwiony i zastanawiał się co dalej. Grubym kijem napisał na piasku „Pomocy”. Był głodny  i przestraszony, miał jedynie picie, bo znalazł czyste źródełko.  Nie miał żadnego planu, gdy nagle usłyszał warkot samolotu. Machał przeraźliwie rękoma i krzyczał, ale chyba bez efektu.

Był pewien, ze musi w tym miejscu spędzić samotnie wiele czasu, gdy nagle usłyszał warkot wodnych skuterów ratunkowych. Okazało się, że pilot samolotu, który widział wcześniej zawiadomił służby ratownicze.

Pomoc przyszła w samą porę, bo strach zaglądał mu głęboko w oczy. Z ulgą pomyślał o powrocie do domu. Za nic nie chciałby być Piętaszkiem, wolał czytać jedynie o przygodach Robinsona i jego towarzysza.

 

Autor: Julia