„Świat bez miłości jest światem martwym” – Albert Camus. Która z literackich kreacji miłości spełnia oczekiwania człowieka początku XXI wieku?

„Powierzam Ci moją duszę
Bez żalu ani łez
Bez szlochu ani płaczu
Nie boję się już miłości
Twoje piękno mnie przyciąga
Twoja świeżość zaspokaja moje pragnienie
Odzyskuję smak życia
Gorzki i szalony…
Ale ja – KOCHAM ŻYCIE”.

Był to piękny letni wieczór. Spacerowaliśmy na brzegu morza. W miarę jak słońce kładło się do snu, jego skośne promienie ozdabiały urwiste stoki, wysokie drzewa, piaszczystą plażę i nas. Zaledwie osiągnęło horyzont, gdy nagle całe rozgrzało na nowo. Na zachodzie zaróżowione chmury wypełniały niebo. Niestety, ten wspaniały zachód słońca trwał tylko chwilę, bowiem wkrótce niebo zachmurzyło się. Zmierzch zostawił nas w melancholijnym nastroju, niemniej jednak w głębi duszy poczuliśmy się szczęśliwi. Nadeszła burza, zerwał się silny wiatr, a rozburzone morze stało się jakby jeszcze bardziej błękitnym żywiołem. Niebo grzmiało, a błyskawice oświetlały nasze przerażone twarze. Nagle zostałem „trafiony piorunem” – zakochałem się.
Minęło kilka dni, dni, które zdają się być latami, a ja nie mogę przestać myśleć o Tobie, ciągle krążysz mi po głowie. Blondynko o orzechowych oczach, tęsknię za Tobą, do szaleństwa rozpalasz moje serce, duszę, ciało, jesteś jak magnes, którego drugim, przeciwnym biegunem jestem ja – zakochany. Cieszę się, że już niedługo przejdziemy przez bramy raju, zerwiemy zakazany owoc, jak biblijny Adam i Ewa…
Czego oczekuję? Miłości, miłości bez miary, szalonej, silnej, romantycznej i niepowtarzalnej podróży w czasie, podróży twórczej i ekscytującej. Chcę Cię w nią zabrać, Promyku w moich oczach, Skarbie – wyruszmy w drogę poznając smak daru Erosa, uczucia innych par zakochanych. Może tak będzie wyglądała nasza miłość, jak oblubieńca i oblubienicy, Tristana i Izoldy, Wertera i Lotty, Romea i Julii, Justyny i Jana, czy stworzona przez Boccaccia w „Dekameronie” lub w „W drodze” Jacka Kerouaca. A może ja się wcielę w postać Casanovy, Don Juana? Wznieśmy się w przestworza surrealistycznej rzeczywistości marzeń, uniesień, ekstazy. Zgodziłaś się? Jestem szczęśliwy.
Dopływamy do brzegów Palestyny. Tutaj poznajemy Oblubieńca i Oblubienicę z „Pieśni nad Pieśniami” (Stary Testament). I cóż dostrzegamy? Piękne, zielone łąki, drzewa i wzgórza. Dopiero co świt, a oni już obejmując się spacerują po zroszonej letnim nocnym deszczem trawie. Oblubieniec zachwyca się pięknem Oblubienicy, mówi iż jej oczy są jak gołębice. Jej włosy są jak stada kóz falujące na górach Gileadu, zęby to stado owiec wychodzących z kąpieli. Zakochany Oblubieniec z mistrzowską precyzją opisuje szczegóły kobiecego ciała. Oblubienica, z krągłością bioder jak naszyjnik, pępkiem jak czasza toczona, brzuchem jak brzeg pszenicy otoczony liliami czy wreszcie piersiami jak parą bliźniąt sarnich, jest okazem piękności, Oblubieniec ukazuje urok kobiety, którą każdy z mężczyzn chciałby spotkać i przeżyć uczucie zmysłowe – piękną, ciekawą przygodę. A jaki jest ukochany, Oblubieniec? Podobny do sarny, jelonka idzie skacząc po górach, przeskakując pagórki. Są szczęśliwi, doświadczyli miłości, spletli się w tym niebiańskim, wiecznym i nieprzemijalnym uczuciu. W poczuciu bezpieczeństwa, razem spacerują, na wpół senni „zatopieni” w innej rzeczywistości, zupełnie jak pod wpływem środków odurzających dążą do szczęścia, miłości, bo przecież – jak powiedział św. Paweł z Tarsu w „Hymnie o miłości”: „Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę i wszelką (możliwą) wiarę, tak iż bym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym”.
Sama więc widzisz, jak można być szczęśliwym, wniebowziętym, porwanym w przestworza królestwa Erosa. Przecież spotkanie dwóch istot jest niczym innym, jak zetknięciem się dwóch substancji chemicznych, między którymi zachodzi reakcja (Jung). A wyznaj mi, czyż nie podoba ci się model miłości w „Dekameronie” Boccaccia? Giovanni Boccaccio, głosząc pochwałę radości, życia, nad wyrzeczenia przedkłada zabawę, a miłość jest dla niego najwyższym prawem. Czyż nie chciałabyś zostać pochłonięta przez wir tego nieziemskiego uczucia, a jednocześnie korzystać z niego w „maksymalny sposób”? Żyje się tylko raz, a zmysły człowiek posiada po to, aby je zaspokajać. Lata sześćdziesiąte naszego wieku propagowały hasło lansowane przez hippisów Make love, not war (tłum.: „Uprawiaj miłość, nie wojnę”). Seksualna rewolucja jest doskonale widoczna w twórczości amerykańskich beatników, powojennego pokolenia młodych gniewnych, którzy odrzucili ideały rodziców i zapragnęli odnaleźć szczęście w beztroskiej wędrówce wolnej od społecznych norm. Tak jest w „W drodze” Jacka Keronaca – zdezelowane samochody, motele, puby, prochy, dyskusje o poezji, seks uprawiany wszędzie i w każdej sytuacji jest dewizą młodych zbuntowanych XX wieku. Czy także i nas? Myślę, że nie wszystkich, a już z pewnością nie mnie i Ciebie – kochanie. Całkowicie nie zgadzam się z francuskim poetą François Villonem, który odrzuca miłość, zwąc ją durem, który ogłupia ludzi i przynosi same męki. Także poeta doctus epoki renesansu, Jan Kochanowski, pisze we fraszce „O miłości”, że ufający Amorowi są ludźmi bez rozumu prawie, a wszelkie dobra tracą przy tej głupiej sprawie. „Miłość nie jest głupią sprawą, jest potężna, piękna, cudowna, twórcza, budująca, nieziemska, a przede wszystkim irracjonalna. Miłość dodaje skrzydeł, dzięki niej „latamy” w krainie szczęścia, miłość jest radością świata, słońcem życia, wesołą melodią na pustyni, to ona zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez nią zmienia nas samych.
Kochanie czy chciałabyś, abym wcielił się w postać Casanovy lub Don Juana? Uwiodę Cię, zakocham do szaleństwa, a potem opuszczę w poszukiwaniu innej, ładniejszej, seksowniejszej? Ja też nie chcę. Nie chciałbym także, abyś to Ty mnie odrzucała, tak żebym żebrał o Twoją miłość, prosił głosem bezdomnego o kawałek chleba, zupełnie jak Stanisław Wokulski z „Lalki” Bolesława Prusa, zabiegający o względy zimnej Izabeli Łęckiej. Nie! Chcę być szczęśliwym, upajać się Twoim widokiem, dotykiem, uściskiem, pocałunkiem. Pragnę, aby nasze „boskie szaleństwo” potoczyło się tak, jak w „Romeo i Julii” ponadczasowgo Williama Shakespeare’a. Dwoje kochających się ludzi nie myśli o innych, nie obchodzą ich spory rodzin Capuletich i Montekich, są stworzeni dla samych siebie, korzystają z życia, kochają się, szanują, pożądają. I to jest najpiękniejsze w ich miłości, miłości do grobowej deski. Wierząc w życie pozagrobowe można powiedzieć, iż na tym drugim świecie uciekli zgubnej sile ziemskiej nienawiści i waśni. Z pewnością przeżywali niezapomniane chwile znajdując się w zupełnie innej pięknej i cudownej rzeczywistości. Miłość według współczesnej poetki, laureatki Nagrody Nobla, Wisławy Szymborskiej (wiersz „Nic dwa razy”) jest niepowtarzalna i przypomina prącą przed siebie falę zmienności, gdzie nie ma powtórek, szans na drugie podejście. Jedynie drugi człowiek może być punktem oparcia, partnerem w pięknej, czasem trudnej i wyboistej drodze miłosnej. Miłość Romea i Julii jest niesłychanie romantyczną, oboje kochankowie są niewolnikami swojego uczucia, nie mogą bez siebie żyć, opętani przez potężną siłę miłości. Giną, ale tak naprawdę do końca są sobie wierni, umierają z miłości do siebie nawzajem, a to jest smutne, piękne, a zarazem szlachetne. A my? Czy tego też pragniemy? Myślę, że tak. Bowiem „I nie miłować ciężko i miłować / Nędzna pociecha”. Brak miłości jest torturą dla człowieka, ten kto jej nie zaznał (tzn. miłości) nie jest szczęśliwym. „Kochanie to niedola ciężka, to przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Równie jak ptak z łuku ustrzelon, spada pod nogi myśliwca, tak i człek miłością porażon, nie ma już mocy odlecieć od nóg kochanych… Kochanie to kalectwo, bo człek jest ślepy, świata za swoim kochankiem, nie widzi (…). A jednak, jeśli miłować ciężko, to nie miłować ciężej jeszcze, bo kogóż bez kochania nasyci rozkosz, sława, bogactwa i wonność lub klejnoty? Kto kochanej nie powie, że wolę cię niźli królestwo, niźli sceptr, niźli zdrowie, niźli długi wiek? (…) A przecież każdy chętnie by oddał życie za kochanie, tedy kochanie więcej jest warte od życia…” (Ketling „Pan Wołodyjowski” Henryka Sienkiewicza). Miłość jest „uniwersalnym fluidem”, który wysyłany przez jednego człowieka, oddziałuje na drugiego jako „substancja” zwana mesmeryzmem (od nazwiska twórcy Mesmera). Miłość „nie zazdrości, nie szuka poklasku”, a bez niej jest się jak „miedź brzęcząca albo cymabał brzmiący”. To miłość wszystko znosi, wszystko przetrzyma, jest wieczna. Zmieniają się czasy, obyczaje, zwyczaje, zmieniają się ludzie, nadchodzi jedna i druga moda. My, młodzi ludzie początku XXI wieku, epoki bycia cool, wyluzowanym, odlotowym, odjazdowym, my młodzi epoki muzyki techno, jednoczącej się Europy, buntownicy, outsiderzy dążący do wolności, pieniędzy, szczęścia, jakże nowocześni, inni od poprzedniego pokolenia pragniemy równocześnie miłości – namiętnej, szalonej i porywającej nasze serca i umysły. Miłość jest wartością nieprzemijalną, powszechnie znany truizm potwierdza jeszcze raz słowa św. Pawła z Tarsu czy Daniela Naborowskiego. Chcemy uczucia takiego jak to, które łączyło Romea i Julię, bądź Wertera i Lottę, ale wydaje mi się, iż nie chcemy cierpieć jak Werter, Konrad Wallenrod. Pragniemy zaś szczęścia, pucharu wypełnionego po brzegi słodkim, nieziemskim napojem miłości. Miłość jest tym, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy (Dante). Nauczyć się kochać jest prawdziwą sztuką, sztuką życia. Każdy z nas poszukuje drugiej połówki, pokrewnej duszy ukochanej, ciała… Kazimierz Tetmajer w wierszu pt. „Ekstaza” wielbi piękno ciała kochanki: „Nagości twojej linie i kolory w hymn mi się jeden łączą różnowzory w muzykę kształtu, w pieśń twojego ciała…” Kochać czy nie kochać – oto jest pytanie – zapytałby się pewnie Hamlet. Oczywiście jest to pytanie retoryczne. Kochać! I tak jak my – „moja Oblubienico”, dzięki miłości możemy przezwyciężyć uczucie osamotnienia, dodać uroku naszemu życiu „zatonąć” w przestworzach naszego, mojego i Twojego raju, odrzucając „mędrca szkiełka i oko”. „Świat bez miłości jest światem martwym” twierdził Albert Camus, krainą nieurodzaju, smutku, szarości egzystencji. Wszystko jednak można zmienić, wziąć w rękę pędzel i pomalować świat – dzięki miłości. Szukajmy swojej drugiej połówki, przyjaznej, kochającej osoby. Ja już nie muszę – mam Ciebie…
Upajam się Twoim widokiem, zapachem, cóż… Kocham Cię do szaleństwa, kocham Cię w nocy, gdy gwiazdy świecą wysoko na niebie, kocham Cię za dnia, kiedy promienie słońca oświetlają rysy Twojej twarzy, myślę o Tobie, szaleję, gdy Cię zobaczę, zapominam o całym świecie. Daj klucze, otwórzmy bramy raju, wejdźmy, pomyśl jesteśmy tylko Ty i ja – całkowicie Ci oddany, zupełnie zakochany. I love you, je t’aime, ich liebe dich, sono t’amo, wszystko to znaczy kocham Cię, a więc bądź moją Julią, przeżyj ze mną to wspaniałe uczucie, dziel radości i smutki. Idę na spotkanie z Tobą – niosę Ci kwiaty – czerwone jak me serce róże – takie jak lubisz…

Bibliografia:
1. „Romeo i Julia” – William Shakespeare.
2. „Pieśń nad Pieśniami” (autorstwo przypisywane [błędnie] królowi Salomonowi).
3. „Hymn o miłości” – św. Paweł z Tarsu.
4. „Lalka” – Bolesław Prus.
5. „Dekameron” – Giovanni Boccaccio
6. „Pan Wołodyjowski” – Henryk Sienkiewicz.
7. „Cierpienia młodego Wertera” – Johann Wolfgang Goethe

Plan pracy:
Realizacja tematu – MIŁOŚĆ POMIĘDZY KOBIETĄ A MĘŻCZYZNĄ
1. Miłość – rozważania w formie monologu do ukochanej
2. Kreacje literackie:
a) Miłość Oblubieńca i Oblubienicy
b) Miłość w „Dekameronie”
c) Miłość lansowana przez hippisów.
d) Miłość „W drodze”.
e) Miłość wg François Villen’a i Jana Kochanowskiego
f) Casanova i Don Juan.
g) Stanisław Wokulski i Izabela Łęcka z „Lalki”.
h) „Romeo i Julia” Williama Shakespeare’a.
i) Miłość wg Ketlinga z „Pana Wołodyjowskiego”
j) „Miłość nie zazdrości i nie szuka poklasku” – słowa św. Pawła z Tarsu.
k) Miłość a my – generacja XXI wieku.
l) Nasze oczekiwania wobec miłości.
ł) Kochać czy nie kochać? – oto jest pytanie.
3. Ciąg dalszy monologu do ukochanej – wyznanie miłości – nieprzemijalnej i pięknej wartości.
[AS]