Wokulski [ostatni romantyk czy wielki pozytywista]

Prowadząc jakiekolwiek rozważania na temat Wokulskiego, należy mieć świadomość podstawowego faktu – jest on postacią fikcyjną, wykreowaną przez Bolesława Prusa. Nawet jeśli postać ta jest wzorowana na kimś rzeczywiście żyjącym, to i tak jest bytem niezależnym, i w ten sposób musimy ją traktować. Co z tego wynika? Otóż, gdybyśmy rozważali postać rzeczywistą, moglibyśmy spekulować np. czy Wokulski zabił się czy poświęcił się nauce. Ale ponieważ nie jest tak, a powieść jest dla nas jedynym źródłem informacji, musimy raczej przyjąć do wiadomości, iż nigdy się tego nie dowiemy i że jest to część konstrukcji utworu, a nie brak informacji z przyczyn „technicznych”. Powinniśmy się raczej zastanowić, co autor chciał o bohaterze powiedzieć tym niedomówieniem.
Ale do rzeczy. Czy Wokulski był romantykiem, czy pozytywistą? Śmiało mogę powiedzieć, że jednym i drugim. Przesądzenie w którąkolwiek ze stron jest pozbawione sensu. Oczywiście, można przytoczyć wiele dowodów na to, że był romantykiem. Istotnie, również nim był. Ale ponieważ można również dowodzić, że był pozytywistą, nie rozmijając się wcale z prawdą – staje się jasne, że posiadał obie cechy. Nie jest to wcale zaskakujące – jego postać została tak celowo skonstruowana przez Prusa. Dzięki temu jest ona tak wiarygodna psychologicznie. Prus świadomie przeplatał w życiu Wokulskiego elementy romantyczne i pozytywistyczne. Na początku postawił go w sytuacji bardzo pozytywistycznej – Wokulski pochodzi z nie dającej dobrego startu rodziny szlacheckiej, ciężko pracuje, uczy się po nocach, marzy o karierze naukowej, co zresztą czyni go pośmiewiskiem i ofiarą żartów. Na przekór wszystkim dostaje się na studia. Jednak zaraz daje o sobie znać romantyczna strona jego charakteru – zaplątuje się w powstanie i zostaje zesłany na Syberię. Tam odzyskuje dawne zainteresowania, poznaje m.in. naukowców i kiedy wraca do kraju jest pełen nowych sił i zapału do pracy. Jednak cierpi na brak możliwości, w konsekwencji żeni się z wdową po Minclu i dopiero po jej śmierci staje na własne nogi. Dysponuje majątkiem, ma otwartą drogę do kariery naukowej. Lecz znowu odzywa się w nim jego natura romantyczna, zakochuje się w Izabeli Łęckiej. Zakochuje się w niej rozpaczliwie i beznadziejnie – jego miłość ma najtragiczniejsze cechy miłości romantycznej – uwielbianie z daleka, tworzenie idealnego obrazu osoby kochanej, tęsknota i cierpienie. Gdyby Wokulski był tylko romantykiem, gdyby nie miał drugiej natury, próbowałby porwać Izabelę lub zastrzelić się u jej stóp. Ale Wokulski–pozytywista tworzy chłodny i racjonalny plan zbliżenia się do ukochanej i realizuje go z żelazną konsekwencją. W krótkim czasie zdobywa majątek, wchodzi na salony, zbliża się do rodziny Łęckich. Kiedy jest już bardzo blisko celu podsłuchuje rozmowę Izabeli ze Starskim. Postanawia rzucić wszystko, jego charakter romantyka sprawia, że jest o włos od samobójczej śmierci.
I dochodzimy do zakończenia, o którym już wspominałem. Na dobrą sprawę Prus nie mógł tego zrobić inaczej, musiało ono pozostać niejasne. Gdyby przechylił szalę w którąkolwiek ze stron, pozwoliłoby to na zbyt łatwe zaszufladkowanie Wokulskiego jako romantyka lub pozytywisty. A przecież nie tak miało być. Wszystkie wahania Wokulskiego w powieści musiały być prawdziwe, szczere, a nie byłoby tak, gdyby można było go nazwać stuprocentowym pozytywistą czy romantykiem.
Tak więc Wokulski był po prostu człowiekiem, na tyle realistycznie przedstawionym, na ile pozwalał na to talent Bolesława Prusa. Niemożliwe byłoby wyciąć z niego tylko romantyka lub tylko pozytywistę. Te dwie natury wzajemnie się w nim uzupełniały. Jedna motywowała drugą, dawała drugiej możliwości. Wokulski padł ofiarą tego morderczego koktajlu.


[TL]