Ars moriendi [dawne zwyczaje związane z pogrzebem]

  • Ars moriendi to sztuka umierania, jaką przekazały dawne pokolenia.
  • Konającego, po opatrzeniu ostatnimi sakramentami, kładziono bez poduszki na podłodze.
  • Okadzano go ziołami, by łatwiej pod okiem św. Piotra przedostał się w rajskie strony.
  • Śpiewano przy umierającym.
  • On sami, póki mógł, żegnał wyuczonym wierszem świat, rodzinę, doczesne dobra i uciechy.
  • Taka śmieć uważana była za spokojną we własnym domu.
  • Prowadziła ku lepszemu światu.
  • Zdarzało się, że trumnę zbijano na oczach umierającego.
  • W trumnie nie można było zostawiać sęków, by zmarły nie patrzył już na świat, który zostawia.
  • Nie stosowano również gwoździ  do zbijania trumien.
  • Przygotowywano również testament.
  • Po śmierci zamykano zmarłemu powieki, by nie pociągnął kogoś z obecnych.
  • W izbie, gdzie zmarły oczekiwał na pochówek – otwierano okna.
  • Niekiedy wyrywano pęk strzechy.
  • Przed domem stawiano wieko trumny lub wieszano w widocznym miejscu pęk trzasek.
  • Zastępowały one dzisiejsze nekrologi.
  • Otwierano również drzwi do pieca.
  • Ulatująca do nieba dusza musiała mieć wolne wszystkie drogi.
  • Zatrzymywano w domu zmarłego zegar.
  • Na głos dzwonu kościelnego przychodzili na czuwanie krewni, sąsiedzi, znajomi, a nawet żebracy.
  • Czuwano przy zmarłym, a płacz nie był w dobrym tonie.
  • Uważano, że łzy mogą zmarłemu ciążyć.
  • Śpiewano nabożne pieśni.
  • Gdy wynoszono trumnę należało nią stuknąć 3 razy w próg, by uwolnić zmarłego ze spraw doczesnych.
  • Potem na progu kładziono siekierkę, sprzątano izbę, ławę i stoły przewracano, palono pierzynkę zmarłego, by śmierć lękała się powrócić do tego domu.
  • Niekiedy obnoszono trumnę po całym obejściu, obok obory, stajni, pasieki, był to rodzaj pocieszenia inwentarza i zapowiedzi, że ktoś inny będzie teraz karmił zwierzęta.
  • Dziś ludzie umierają w samotności, w szpitalu, bez bliskich.
  • Może warto coś pozostawić z dawnych zwyczajów.