„Do*** na Alpach w Splügen 1829′ Adama Mickiewicza

  • Wiersz z gatunku liryki miłosnej.
  • Uznany za najpiękniejszy erotyk poety.
  • Adresatką wiersza jest prawie na pewno Maryla Wereszczakówna, Puttkamerowa, niespełniona młodzieńcza miłość.
  • Składa się z 2 strof (sześciowersowej i liczącej dwadzieścia sześc wersów).
  • Powstał podczas wspólnej wycieczki w Alpy, Mickiewicza z Antonim Odyńcem (poetą).
  • Tematem wiersza jest niespełniona, nieszczęśliwa miłość.
  • Podmiot liryczny (sam poeta) opowiada o własnej bezsilności wobec głębokiego uczucia.
  • Mówi o tęsknocie, ciągłych myślowych powrotach do ukochanej, wewnętrznych z nią rozmowach, analizach dotyczących jej obecnego życia, beznadziejności swoich marzeń.
  • A wszystko to dzieje się na tle niezwykłego alpejskiego krajobrazu.
  • Poeta zastosował rymy naprzemienne, parzyste.
  • Występują środki artystyczne, m. in. epitety (np. „ryczące strumienie”), apostrofa (np.” Nigdy, więc nigdy z tobą rozstać się nie mogę!”), zdrobnienia (np. „domek”).

Nigdy, więc nigdy z tobą rozstać się nie mogę!
Morzem płyniesz i lądem idziesz za mną w drogę,
Na lodowiskach widzę błyszczące twe ślady
I głos twój słyszę w szumie alpejskiej kaskady,
I włosy mi się jeżą, kiedy się oglądam,
I postać twoje widzieć lękam się i żądam.

Niewdzięczna! Gdy ja dzisiaj, w tych podniebnych górach.
Spadający w otchłanie i niknący w chmurach,
Wstrzymuję krok, wiecznymi utrudzony lody.
I oczy przecierając z lejącej się wody,
Szukam północnej gwiazdy na zamglonym niebie,
Szukam Litwy i domku twojego, i ciebie;
Niewdzięczna! może dzisiaj, królowa biesiady,
Ty w tańcu rej prowadzisz wesołej gromady,
Lub może się nowymi miłostkami bawisz,
Lub o naszych miłostkach śmiejąca się prawisz,
Powiedz, czyś ty szczęśliwsza, że ciebie poddani,
Niewolnicze schylając karki, zowią Pani!
Że cię rozkosz usypia i wesołość budzi,
I że cię nawet żadna pamiątka nie nudzi?
Czy byłabyś szczęśliwsza, gdybyś, moja miła,
Wiernego ci wygnańca przygody dzieliła?
Ach! Ja bym cię za rękę po tych skałach wodził,
Ja bym trudy podróżne piosenkami słodził,
Ja bym pierwszy w ryczące rzucał się strumienie
I pod twą nóżkę z wody dostawał kamienie.
I przeszłaby twa nóżka wodą nie dotknięta,
A całowaniem twoje ogrzałbym rączęta.
Spoczynek by nas czekał pod góralską chatą:
Tam zwleczoną z mych barków okryłbym cię szatą,
A ty byś przy pasterskim usiadłszy płomieniu
Usnęła i zbudziła na moim ramieniu.