„Miłość od pierwszego wejrzenia” Wisławy Szymborskiej

  • Wiersz z gatunku liryki miłosnej (erotyk).
  • Treść dotyczy świata i miłości  postrzeganych oczami ludzi zakochanych.
  • Podmiot liryczny analizuje sytuację, zastanawiając  się czy spotkanie kochanków było rzeczywiście pierwsze.
  • Być może los zetknął ich wcześniej, ale ne pamiętają tego zdarzenia.
  • Całą analizę warto połączyć z losem człowieka.
  • Jest on bowiem nieprzewidywalny, pojawia się w formie pewnych znaków.
  • Mamy w tekście wiele pytań, które i czytelnika kierują do dochodzenia prawdy w różnych kwestiach.
  • Z bohaterami wiersza też tak mogłoby być, istnieje wiele wyobrażeń ich osobistej historii i możliwości spotkań.
  • Ostatnia strofa to ogólna refleksja, że coś co się zaczyna niesie ciąg dalszy.
  • Z tych małych elementów, nieraz ukrytych, nieraz pojawiających się niespodzianie snuje się ludzki los.
  • A czy to przypadek czy przeznaczenie – nikt nie może być pewien.

Obo­je są prze­ko­na­ni,
że po­łą­czy­ło ich uczu­cie na­głe.
Pięk­na jest taka pew­ność,
ale nie­pew­ność jest pięk­niej­sza.

Są­dzą, że sko­ro nie
zna­li się wcze­śniej,
nic mię­dzy nimi ni­g­dy się nie dzia­ło.
A co na to uli­ce, scho­dy, ko­ry­ta­rze,
na któ­rych mo­gli się od daw­na mi­jać?

Chcia­ła­bym ich za­py­tać,
czy nie pa­mię­ta­ją –
może w drzwiach ob­ro­to­wych
kie­dyś twa­rzą w twarz?
ja­kieś ,,prze­pra­sza­m” w ści­sku?
głos ,,po­mył­ka­” w słu­chaw­ce?
– ale znam ich od­po­wiedź.
Nie, nie pa­mię­ta­ją.

Bar­dzo by ich zdzi­wi­ło,
że od dłuż­sze­go już cza­su
ba­wił się nimi przy­pa­dek.

Jesz­cze nie cał­kiem go­tów
za­mie­nić się dla nich w los,
zbli­żał ich i od­da­lał,
za­bie­gał im dro­gę
i tłu­miąc chi­chot
od­ska­ki­wał w bok.

Były zna­ki, sy­gna­ły,
cóż z tego, że nie­czy­tel­ne.
Może trzy lata temu
albo w ze­szły wto­rek
pe­wien li­stek prze­fru­nął
z ra­mie­nia na ra­mię?
Było coś zgu­bio­ne­go i pod­nie­sio­ne­go.
Kto wie, czy już nie pił­ka
w za­ro­ślach dzie­ciń­stwa?

Były klam­ki i dzwon­ki,
na któ­rych za­wcza­su
do­tyk kładł się na do­tyk.
Wa­liz­ki obok sie­bie w prze­cho­wal­ni.
Był może pew­nej nocy jed­na­ko­wy sen,
na­tych­miast po zbu­dze­niu za­ma­za­ny.

Każ­dy prze­cież po­czą­tek
to tyl­ko ciąg dal­szy,
a księ­ga zda­rzeń
za­wsze otwar­ta w po­ło­wie.