„Z głową na karabinie” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

  • Utwory Baczyńskiego często są wyrazem chęci ucieczki poety od tak straszliwej rzeczywistości.
  • Utwór ten  przynosi przeciwstawienie się czasom Apokalipsy spełnionej bezpiecznych i niefrasobliwych lat dzieciństwa, kiedy nie trzeba było obawiać się świata.
  • Wiersz powstał w 1943 roku, dokładnie 4 grudnia.
  • Wiersz jest przykładem liryki bezpośredniej, liryki wyznania.
  • Tematem przewodnim jest wojna i jej okrucieństwo.
  •  Widać wyraźny związek poety z podmiotem lirycznym (użycie 1 osoby).
  • Mamy tu zastosowany zabieg autoprezentacji, poeta jest jednocześnie bohaterem wiersza.
  • Formą wypowiedzi jest wyznanie, pełne emocji (żalu, smutku, obaw, konieczności walki w obronie ojczyzny).
  • Odbiorca nie jest jasno określony.
  • Poeta zestawia w nim obraz wojny i przedwojenny szczęśliwy czas.
  • Wyraża żal za minionym czasem młodości, tęsknotę za zaprzepaszczonymi marzeniami życiowymi, które runęły ze względu na wojnę.
  • Zastosowanie kontrastu podkreśla koszmar wojny.
  • Jest przekonany, że takie czasy już nie wrócą, co wzmacnia użycie czasu przeszłego,
  • Przeraża go teraźniejszość i niepewna przyszłość.
  • Dominującym doznaniem podmiotu lirycznego jest zagrożenie śmiercią.
  • Utwór jest pełen grozy.
  • Nastrój wiersza przygnębia, wywołuje smutek, żal i chęć skargi.
  • W wierszu występują: epitety (np. „wielka rzeźba”), metafory (np. „głowę rzucę pod wiatr jak granat”), powtórzenia (np. „a mnie przecież”, „i mnie przecież”).

Nocą słyszę jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.

A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły płatki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.

Krąg powolny dzień, czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak i innym
ziemia rosła tęga — nie pusta.

I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja — syn dziki mego narodu.

Krąg jak nożem zwolna rozcina,
przetnie światło zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.

Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty napół
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą

bo to była życia nieśmiałość
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością